Tadeusz urodził się w Gnieźnie. Zaraz po wojnie Jego ojciec, maszynista i mechanik kolejowy, został delegowany do Wrocławia, z zadaniem naprawy zniszczonego i zdekompletowanego taboru kolejowego. Z ojcem przyjechała cała rodzina Zasadów: matka Tadeusza i Jego dwóch braci. We Wrocławiu chodził do szkoły podstawowej, był także ministrantem. Już wtedy ojciec zabierał całą rodzinę na kolejowe wyprawy w Sudety.
Jak wspomina brat Tadeusza – Wojciech: „rodzina się szanowała i lubiła”. Po kilku latach wszyscy wrócili do rodzinnego Gniezna, gdzie Tadeusz ukończył gimnazjum i zdał maturę. W szkole zajmował się sportem, trenował pikę ręczną i lekką atletykę, a na Spartakiadzie Młodzieży w Łodzi zdobył srebrny medal w biegu na1000 metrów. Jako młody i ambitny człowiek, bardzo był z tego sukcesu dumny. Lubił ruch, sport i aktywne życie. Marzył o zawodzie lekarza. Uczęszczał nawet przez dwa lata na studia medyczne w Szczecinie. Nie dane Mu było je dokończyć „za sprawą” kolegi, który doniósł wykładowcy (z radzieckim rodowodem) o nieprzychylnym komentarzu Tadeusza na jego temat.

Tadeusz Zasada podczas dorocznego święta seniorów w Szklarskiej Porębie; w 2018 r. skończył 80 lat


Po tym epizodzie dostał bilet do wojska, do czynnej służby w jednostce radiotechnicznej w Jeleniej Górze. To był chyba decydujący moment w życiu Tadeusza – postanowił zostać w tej okolicy, która Go wkrótce pochłonęła na dobre i złe.
Jakimś trafem, w 1963 roku znalazł pracę w Funduszu Wczasów Pracowniczych. Został instruktorem kulturalno-rozrywkowym. Zafascynował się okolicą, górami i pracą z ludźmi. Tu zapuścił korzenie. Poznał wielu instruktorów i przewodników. Szybko zdobył uprawnienia przewodnika sudeckiego (w 1965) i pilota wycieczek. Ta ciekawa i różnorodna prac tak Go wciągnęła, że nie miał czasu założyć rodziny.
Na pytanie swojego młodszego o 5 lat brata: „dlaczego się nie ustatkuje i nie ożeni”, zwykł odpowiadać: „po co kobiecie mąż, którego ciągle nie ma w domu”. Do końca pozostał kawalerem. Jeździł często w rodzinne strony, ale szybko wracał do swojego domu w Karkonoszach.
W pracy awansował i został kierownikiem działu kulturalno-rozrywkowego w Oddziale FWP Szklarska Poręba. Miał pod sobą prawie pięćdziesięciu instruktorów K-R, którzy musieli obsłużyć ponad 25 domów wypoczynkowych usytuowanych m. in. w Świeradowie, Cieplicach, Michałowicach, Jagniątkowie, a w okresie wakacji nawet w Ruszowie, nie mówiąc o obiektach FWP w Szklarskiej Porębie. Trzeba pamiętać, że był to okres turystki naprawdę masowej. Światu pracy należał się wypoczynek w FWP.
I to Tadeusz musiał organizować i koordynować wolny czas dla kuracjuszy w tych obiektach oraz przydzielać do poszczególnych atrakcji odpowiednich instruktorów. A atrakcji na wczasach było co nie miara: wycieczki piesze, wycieczki autokarowe – krajowe i zagraniczne (do Czech i do NRD), zajęcia świetlicowe, biblioteki i czytelnie prasy, koncerty gościnne w obiektach FWP i filharmonii, wyjazdy do wrocławskiej opery i wrocławskich teatrów, występy kabaretowe, przedstawienia w teatrze jeleniogórskim, teatrach wrocławskich, spotkania z ciekawymi ludźmi (aktorami, piosenkarzami, literatami, czy „ludźmi telewizji” a nawet naukowcami), imprezy sportowe i prelekcje z przeźroczami, wieczorki zapoznawcze i pożegnalne, dancingi, a w zimie zajęcia narciarskie i kuligi. Robotnicy i inteligencja pracująca na wczasach nie mogła się nudzić.
Nad tym wszystkim czuwał pan Tadeusz, opracowując stosowne grafiki. Jego młodsza koleżanka, Jadzia Kamińska – instruktorka K-R tak dziś mówi o tamtym czasie:
„W czasie naszej pracy instruktorskiej pan Tadeusz był naszym przełożonym, ale i serdecznym Kolegą. Zawsze mogliśmy liczyć na Jego pomoc, zarówno w pracy, jak i życiu osobistym. Poza tym nie dawał nam odczuć dystansu z pozycji przełożonego, a był zawsze Kolegą. Był świetnym organizatorem naszej pracy, potrafił nas mobilizować do organizacji i do pracy przy wielu dużych imprezach kulturalnych, turystycznych i sportowych – dla ogromnej masy wczasowiczów. To była dla nas dobra szkoła. Jednocześnie dbał o nas i dopingował nas do podnoszenie naszych kwalifikacji, uzyskiwania uprawnień przewodnickich i pilotów wycieczek – organizując wiele szkoleń i służąc swoim doświadczeniem. Kontakty nasze z Tadeuszem to nie tylko te związane z pracą, ale również przyjacielskie, wielogodzinne spotkania typowo prywatne. Był świetnym kompanem do pracy i do zabawy. O sobie nie opowiadał. Słuchał. W czasie wielu lat byliśmy zawsze razem – wspaniała instruktorska i przewodnicka brać”.
Już na emeryturze zdobył uprawnienia przewodnika po Pradze. Choroba jednak nie pozwalała mu na tak intensywna pracę jak poprzednio. Ale ciągle spacerował po swojej ukochanej Szklarskiej Porębie odwiedzając zaprzyjaźnione biura turystyczne, spotykał się z kolegami przy piwie. Był niemalże stałym bywalcem kawiarni Kaprys. Był znany i lubiany. Uhonorowany został m. in. Złotym Krzyżem Zasługi.

Zmarł w jeleniogórskim szpitalu 11 grudnia 2018 r.

Pozostanie w naszej pamięci.

Uroczystości pogrzebowe odbędą się w Gnieźnie w sobotę, 15 grudnia br. o godz. 1230 na cmentarzu św. Wawrzyńca.
Msza żałobna zostanie odprawiona w Szklarskiej Porębie 27 grudnia br.

Andrzej Mateusiak

P.S. Dziękuję za pomoc w przygotowanie tekstu: Wojciechowi Zasadzie, Jadzi Kamińskiej i Zbyszkowi Bogaczykowi.